Pokazywanie postów oznaczonych etykietą summer. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą summer. Pokaż wszystkie posty

sobota, 20 września 2014

what is in the air?

Cześć wszystkim.

Cisza na blogu zapanowała.. Samoczynnie. Wiele razy myślałam o tym, żeby coś tu wrzucić, napisać - nigdy nie mogłam się jednak zebrać do żadnych konkretnych zdjęć, a nie chciałam wstawiać bezsensownych, mdłych wpisów. Ten również nie będzie obfitować w zdjęcia, ale jest wreszcie okazja, żeby co nieco powiedzieć.

Mam dużo, naprawdę dużo pomysłów, ale jak zwykle pojawiają się problemy z realizacją. Wrócę jeszcze na chwilę myślami do wakacji (choć wydają mi się teraz strasznie odległe!) - pod koniec lipca Arya była w trakcie metamorfozy, a ja byłam z kolei bardzo podekscytowana tym, jak miała wyglądać. Efekt końcowy naprawdę mnie zadowala, choć nie jestem przekonana do obitsu (przez roztargnienie zamówiłam półgumowe..) i dlatego na razie moja Panna jest jeszcze na stockowym ciałku. 

Poza tym mankamentem Arya wygląda teraz tak, jak wyobrażałam ją sobie od pewnego czasu. Zmieniłam koncepcję - zamiast długiego, czekoladowego wiga postanowiłam zamówić białego, co nieco koresponduje z Północą, a z tym motywem moja Panna jest nierozerwalnie związana. I choć od końca lipca mam w głowie pomysł na pewną sesję z jej udziałem, prawie do końca wakacji byłam na tyle zaabsorbowana różnymi rzeczami (choćby spotykaniem się z ludźmi, z którymi nie widuje się codziennie - jest to dla mnie niezwykle istotne), nie udało mi się jej zrealizować. Ostatnie dni postanowiłam spędzić z przyjaciółmi i bez spinania się z czymkolwiek, a potem przyszedł wrzesień.. I szkoła. Nie chcę się rozpisywać, ale musicie uwierzyć mi na słowo, że jak na razie jestem strasznie zadowolona z mojego liceum. Obawiałam się tego, że niewielka szkolna społeczność nie będzie dla mnie dobrym miejscem, ale po tych trzech tygodniach mam tak wyśmienity humor i tak dobrze się tam czuję, że śmiało mogę już zapomnieć o tych obawach.

Sprawa ma się jednak tak, że teraz dojeżdżam do szkoły codziennie i nie mam już tyle wolnego czasu co w gimnazjum. Ubolewam nad tym mniej lub bardziej, ale niestety odbija się to na wszelkich moich hobby, a także na blogu. Niekiedy wolę odpocząć czy poczytać książkę, zamiast na siłę się do czegoś zmuszać, poza tym mam też więcej nauki (nawet jeśli jeszcze nie teraz, to za chwilę tak będzie). Przygotowywałam się do tego mentalnie przez całe wakacje i choć naprawdę nad tym ubolewam, czuję, że w pewnym sensie taka jest kolej rzeczy; trzeba ustalać sobie jakieś priorytety - może niekoniecznie być radykalnym w wyborach, ale umieć iść na kompromis.

Jaki z tego wniosek? Tak, u mnie świetnie, ale cokolwiek będę tu wrzucać, na pewno będę wrzucać rzadziej. Nie znaczy to oczywiście, że mój zapał zmalał - wiele rzeczy rodzi się w mojej głowie, przechodzi rozmaite metamorfozy, kosmetyczne poprawki, a może kiedyś wykiełkuje w postaci czegoś, co uda mi się Wam pokazać.

A teraz wreszcie zdjęcia w oszałamiającej liczbie dwa. Przed Wami odmieniona Arya, biała jak śnieg Północy. Ostatni raz robiłam zdjęcia moim Pannom jeszcze w wakacje....



 Pogoda jest taka śliczna, że czuję się, jakby nadal trwały wakacje.

Trzymajcie się!

poniedziałek, 21 lipca 2014

a stern and stubborn rock

Witajcie.

Będę dziś pisać krótko i zwięźle, tak sobie postanowiłam.

Wczoraj minęły dwa lata, odkąd przybyła do mnie Linger - moja pierwsza, wyjątkowa i wspaniała Panna, Podobno Wymarzona. Teraz wiem, że nie mogłam wymarzyć sobie lepszej lalki, uwielbiam ją i nie wyobrażam już sobie, że mogłabym ją sprzedać, a ona miałaby po prostu.. Zniknąć.

Razem z Izą i Zuzą zabrałyśmy ją na kilka urodzinowych zdjęć. Nazwałam te zdjęciami pajęczymi (przynajmniej niektóre), ponieważ strasznie zależało mi na tym, żeby pojawiła się na nich pajęczyna odkryta między kamieniami.





Te zdjęcia były robione z trochę dziwnej perspektywy i w sumie nie jestem pewna, "z której strony" najbardziej mi się podobają.



W sumie to wszystkie są podobne, ale coś w nich nawet mi się podoba, chyba to ta zabawna pajęczyna.

* * *

Te wakacje są dosyć dziwne i muszę przyznać, że mam co do nich mocno mieszane uczucia.

Zostawiam Was z uroczą piosenką.



czwartek, 3 lipca 2014

enjoy holidays!

Moje przeczucia się sprawdziły. Mało postów, choć dużo pomysłów. Troszkę smutne, ale czuję, że w ten sposób lepiej mi się funkcjonuje - zamiast niemożliwej do spełnienia ilości wpisów dodaję tylko tyle, ile naprawdę szczerze wychodzi spod mojej ręki, co w-jakiś-tam-sposób sobie cenię. Czerwiec był ciekawym miesiącem, opuściłam też na zawsze mury mojej szkoły i chyba nie jestem już z tego powodu smutna. Raczej nie.

Choć naprawdę mam w głowie masę pomysłów i projektów, gorzej bywa z ich realizacją. Wakacje mnie rozleniwiają, a obiecywałam sobie, że spędzę je aktywnie.. Tymczasem sierpień będzie pełen wyjazdów, dlatego powinnam je realizować już teraz. Hm. Hm.

Niesamowitą inspirację stanowi dla mnie przeglądanie flickrów, dlatego po solidnej dawce obejrzanych zdjęć, postanowiłam w końcu ruszyć tyłek i zabrać Linger na jakieś zdjęcia. W pewien sposób było dla mnie oczywiste, że wezmę ze sobą właśnie ją. Arya czeka na obitsu, wkrótce dostanie więcej ciuszków i myślę, że zacznę też szyć ubranka na obitsu 27 na sprzedaż :)

A teraz wreszcie zdjęcia, mamy na nich zieloną Linger, która ma zieloną sukienkę, zielone trampki i zieloną spinkę. To absolutna odmiana dla wszechobecnej różowości, w którą zazwyczaj jest przywdziewana, dlatego polecam nacieszyć oko. 












Na koniec chamska reklamam - zapraszam do mojego sklepiku, wrzuciłam jakieś nowe sukienki, wkrótce będzie ich więcej - pracuję nad tym! Mam nową maszynę, z którą pracuje się prze-cu-dow-nie.

Trzymajcie się i dobrze pożytkujcie wolny czas.. Ja powoli wracam z Westeros, ze świadomością, że przede mną prawie rok smutnej pustki.

niedziela, 8 czerwca 2014

ready for june rain

Czerwiec to piękny miesiąc, choć na chwilę obecną zdecydowanie zbyt upalny. Lubię słońce, lubię wysokie temperatury, ale jednak nie aż tak wysokie. Ale czerwiec i tak pozostanie moim ulubionym miesiącem, nawet jeśli będzie sprawiał, że każdego dnia będę się czuć jak jajecznica na patelni.

Poza tym - zapewne niektórzy z Was dostrzegli już, że wreszcie mam nowy nagłówek. Ten poprzedni był stary, zmęczony i mocno nieaktualny, jednak robienie nagłówków nie należy do rzeczy, które robię z przyjemnością (bo nie mam do tego dobrego programu, tajemnica życia, hoho!). Ten nagłówek wykonała dla nas cudowna Madzia, która robi to naprawdę wspaniale. Dziękujemy Ci z całego serca! ♥

Nie mam dziś weny do pisania, więc zostawiam Was z kilkoma zdjęciami Aryi, które są nieco podobne do poprzednich, jednak wykorzystałam w nich pewien wspaniały przedmiot - parasol nabyty w chińskim sklepie za całe dwa złote. Nigdy wcześniej nie byłam w chińskim sklepie. Zapach zapadł mi w pamięć.







Arya nieśmiało podwija swą bluzeczkę, by zaprezentować Wam spódnicę.
Całe wdzianko powstało tydzień temu, już pokochałam ją w takich ciuszkach.

 

* * *

Obiecuję, że następną sesję zrobię na zewnątrz, smażąc się uroczo w promieniach słońca.

Mmm, udanego tygodnia!


sobota, 31 maja 2014

pure

Powoli, bardzo powoli zaczynam planować wakacje. Nie robię tego w pośpiechu, bo mam świadomość, że przed nami jeszcze ostatni miesiąc w szkolnych murach - ale myślę o tych rozkosznych dziewięciu tygodniach coraz częściej i coraz częściej czuję, że będą niezwykłe i o wiele lepsze od jakichkolwiek wcześniej. Poza tym.. Jeszcze przed wakacjami, za dwa tygodnie, będę już najszczęśliwszą osobą na świecie, kiedy spełni się moje marzenie i zobaczę Florence na żywo! Ach, nie mogę się doczekać. Jeszcze w to wszystko nie wierzę, ale data 14 czerwca jawi mi się tak cudownie, że ciężko ubrać to w słowa.

Mam dzisiaj dla Was kilka zdjęć Aryi w jej pierwszej sukience. Nie jestem z niej całkowicie zadowolona, właściwie to góra wyszła tak, jak chciałam, dlatego nie będę kłuć Waszych oczu dołem kiecki, który mnie za bardzo nie przypadł do gustu. Arya to zupełnie inna lalka i mam świadomość, że kompletowanie jej garderoby będzie dla mnie swego rodzaju wyzwaniem, bo nie widzę jej w wielu ciuchach, w które z takim upodobaniem ubieram Linger. Nie pasują mi do niej kolorowe, słodziutkie ciuszki we wzorki przedstawiające lizaczki i truskawki - ta Panna ma inny charakter, który być może zostanie nieco bardziej przedstawiony w jakimś osobnym wpisie, ale czy zrealizuję ten pomysł.. No cóż - czas pokaże. (To zabrzmiało tak ponuro.. A nie miało.)

Kończę moje rozważania i zapraszam na zdjęcia, bo zaraz uciekam z domu na słoneczko!








Arya.. Biała jak śnieg Północy.

A tak na marginesie, dopiero teraz widzę, że niestety wyjątkowo dobrze robiło mi się zdjęcia z lewej strony.. Szkoda tylko, że tylko z lewej.

Życzę Wam udanego weekendu i dużo słońca!

niedziela, 1 września 2013

there is no future for dreamers

Cześć ludzie!

Chcąc nie chcąc, przed nami ostatni dzień wakacji. Jestem tym faktem mocno przybita, chociaż nie ukrywam, że w pewnym sensie mam też dosyć. Te dwa miesiące były pełne różnych przeżyć, a na początku tego tygodnia byłam w naprawdę depresyjnym stanie.. Na szczęście wszystko zmieniło się dzięki moim przyjaciołom i odzyskałam humor na ostatnie dni.


Jestem z tych wakacji zadowolona, chociaż nie przebiły moich najwspanialszych wakacji w życiu sprzed trzech lat. Może i nie wyjeżdżałam wiele, ale spędziłam cudownie czas z moimi przyjaciółmi, ogólnie spotkałam się z wieloma ludźmi, których widuję tylko kilka razy do roku, poleniuchowałam, pooglądałam Skinsów, Plotkarę i kilka anime, nadrobiłam zaległości w czytaniu.. Najbardziej podobało mi się to, że nie zmuszałam się do robienia rzeczy, na które nie do końca miałam ochotę (a w roku szkolnym często mi się to zdarza). Jasne, nie wykorzystałam tych wakacji maksymalnie, ale i tak było wspaniale i niczego nie żałuję.

Mam jeszcze kilka zdjęć z Poznania, których nie pokazywałam, więc na zakończenie wakacji wrzucam taką małą letnią składankę. Może i zdjęć nie jest dużo ani nie są jakieś szczególne, ale będą mi przypominać o miejscach, które w tym roku odwiedziłam ;)


  

A oto i nasze kadzidełko :D Dostałyśmy je z Zuzą od pewnego chłopaka na Półwiejskiej, niestety nie miałyśmy zapalniczki i szukałyśmy ognia, a większośc pytanych ludzi odpowiadała nam, że nie pali fajek.. 
Potem Zuza kupiła w indyjskim całą paczkę kadzidełek, które towarzyszyły nam już do końca spotkania ;3



 







Ostatnio pytałam też, czy chcecie zobaczyc moje inne wyroby - odpowiedzieliście twierdząco, więc chciałam zrobić dzisiaj trochę zdjęć, ale przed rozładowaniem akumulatorów zdążyłam obfocić tylko pierścionek z filcu (który jest trochę śmieszny, haha - a dodatkowo akurat padało na niego za dużo światła) i moją nową "eko torbę" c:



I teraz małe ogłoszenie - mogę wykonać taką torbę na zamówienie, z dowolnym napisem. Koszt to 16 zł + przesyłka - o szczegóły i inne rzeczy można się dopytywać w komentarzach lub napisać do mnie maila.

W ogóle chciałabym podziękować Wam za wszystkie komentarze -jesteście cudowni, bardzo to doceniam i motywuje mnie to do pracy :)

Teraz lecę spędzić z przyjaciółmi ostatni dzień wakacji - wczoraj wyskakałam się w pogo na koncercie, więc dziś mam ochotę po prostu się wyluzować. Trzymajcie się ciepło i dobrze rozpocznijcie rok szkolny.. Do napisania! :3

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

bring me a bunch of flowers

Cześć :3

W zeszłym tygodniu spędziłam kilka dni w Poznaniu, było naprawdę świetnie! Miałam ochotę trochę "pomieszkać" w tym mieście, które naprawdę lubię. Lubię jeździć tramwajami, przechadzać się uliczkami przy Starym Rynku, wylegiwać się w jakimś parku na trawie.. W takich chwilach myśl, że za trochę ponad rok mogłabym mieszkać w Poznaniu wydaje się naprawdę pociągająca.

We wtorek razem z Zuzą wybrałyśmy się m.in. do parku koło mostu św. Rocha, gdzie udało mi się zrobić kilka zdjęć Harry'emu i Linger (zdecydowanie więcej, niż w górach). Naprawdę uwielbiam robić zdjęcia w plenerze.. A kiedy dookoła nie ma ludzi, którzy Cię znają i od razu zaczęliby Cię wytykać palcami, taka sesja naprawdę przechodzi w czystą przyjemność!



Kwiatki które zerwałam przypadły do gustu Linger, więc z chęcią wykorzystałyśmy je w sesji :3




 Teraz kilka zdjęć, które niestety musiałam trochę przyciemnić - a szkoda, bo nienawidzę przerabiać zdjęć. Z drugiej strony szkoda było mi też puścić do kosza kilka takich, które nie wydawały się jednak takie złe (ach, gdybyśmy mogły być w tym parku trochę później..):







Teraz jak patrzę na te przeróbki wydają mi się straszne, przepraszam XD
Jednak nie bawię się zbyt często w programy do obróbki i nie jestem w tym szczególnie obeznana.


I na koniec takie, które nie zostało przerobione :D

 
 To nie wszystkie zdjęcia, jest ich więcej i zamierzam je Wam pokazać, ale najpierw wymagają gruntownego przejrzenia. Te tutaj nawet mi się podobają, a przynajmniej te, których nie musiałam przerabiać.. Wolałabym Wam nawet zaprezentować tylko te pierwsze, ale mimo wszystko nie miałam serca wyrzucać reszty do kosza - zwłaszcza, że jest tam trochę Harry'ego.

Zostały jeszcze dwa tygodnie wakacji, a że nigdzie nie wyjeżdżam, zamierzam je maksymalnie wykorzystać na spotkania z przyjaciółmi, rękodzieło i czytanie. Mam jeszcze trochę książek, które chciałam przeczytać, poza tym w Empiku zaopatrzyłam się w Fimo i chciałabym trochę polepić.. Krótko mówiąc - w mojej głowie jest jeszcze trochę pomysłów, a do Was kieruję pytanie:

Czy chcielibyście obejrzeć jakieś inne efekty mojej artystycznej dłubaniny, która nie jest bezpośrednio związana z lalkami?

Jeśli tak, zrobię zdjęcia i pokażę Wam co nieco :3