sobota, 27 września 2014

got my wish to up and disappear

Jest wrzesień i jest nowy wpis! Tak, to niesamowite. Sama jestem zaskoczona, ale nadarzyła się wspaniała okazja do zdjęć.

Choć początkowo planowałyśmy z Paskudą coś zupełnie odmiennego, spełnienie naszej wizji musi jeszcze poczekać. Mamy już zarys czegoś większego i bardziej złożonego, ale będzie to wymagało zebrania kilku rzeczy, a ja (jak zwykle spóźniona i nieogarnięta) nie zdążyłam zrobić tego, co do mnie należało. 

Jednak kiedy po raz pierwszy zobaczyłam na żywo Atirę, nie mogłam nie zrobić jej zdjęć w towarzystwie mojej Aryi, która nadal nosi ten sam kombinezon, ale obiecałam jej już, że wkrótce doczeka się czegoś nowego i.. Nieziemskiego.





 Atira w tej sukience wydawała się niezwykle dostojna i poważna.


 Bosa Arya o zmarzniętych stopach z Północy. 




I kilka zdjęć samej Aryi z włosami wpadającymi mojej Pannie do oczu.
Uwielbiam ją, taką delikatną, tajemniczą.




* * *

Udanej resztki weekendu!

sobota, 20 września 2014

what is in the air?

Cześć wszystkim.

Cisza na blogu zapanowała.. Samoczynnie. Wiele razy myślałam o tym, żeby coś tu wrzucić, napisać - nigdy nie mogłam się jednak zebrać do żadnych konkretnych zdjęć, a nie chciałam wstawiać bezsensownych, mdłych wpisów. Ten również nie będzie obfitować w zdjęcia, ale jest wreszcie okazja, żeby co nieco powiedzieć.

Mam dużo, naprawdę dużo pomysłów, ale jak zwykle pojawiają się problemy z realizacją. Wrócę jeszcze na chwilę myślami do wakacji (choć wydają mi się teraz strasznie odległe!) - pod koniec lipca Arya była w trakcie metamorfozy, a ja byłam z kolei bardzo podekscytowana tym, jak miała wyglądać. Efekt końcowy naprawdę mnie zadowala, choć nie jestem przekonana do obitsu (przez roztargnienie zamówiłam półgumowe..) i dlatego na razie moja Panna jest jeszcze na stockowym ciałku. 

Poza tym mankamentem Arya wygląda teraz tak, jak wyobrażałam ją sobie od pewnego czasu. Zmieniłam koncepcję - zamiast długiego, czekoladowego wiga postanowiłam zamówić białego, co nieco koresponduje z Północą, a z tym motywem moja Panna jest nierozerwalnie związana. I choć od końca lipca mam w głowie pomysł na pewną sesję z jej udziałem, prawie do końca wakacji byłam na tyle zaabsorbowana różnymi rzeczami (choćby spotykaniem się z ludźmi, z którymi nie widuje się codziennie - jest to dla mnie niezwykle istotne), nie udało mi się jej zrealizować. Ostatnie dni postanowiłam spędzić z przyjaciółmi i bez spinania się z czymkolwiek, a potem przyszedł wrzesień.. I szkoła. Nie chcę się rozpisywać, ale musicie uwierzyć mi na słowo, że jak na razie jestem strasznie zadowolona z mojego liceum. Obawiałam się tego, że niewielka szkolna społeczność nie będzie dla mnie dobrym miejscem, ale po tych trzech tygodniach mam tak wyśmienity humor i tak dobrze się tam czuję, że śmiało mogę już zapomnieć o tych obawach.

Sprawa ma się jednak tak, że teraz dojeżdżam do szkoły codziennie i nie mam już tyle wolnego czasu co w gimnazjum. Ubolewam nad tym mniej lub bardziej, ale niestety odbija się to na wszelkich moich hobby, a także na blogu. Niekiedy wolę odpocząć czy poczytać książkę, zamiast na siłę się do czegoś zmuszać, poza tym mam też więcej nauki (nawet jeśli jeszcze nie teraz, to za chwilę tak będzie). Przygotowywałam się do tego mentalnie przez całe wakacje i choć naprawdę nad tym ubolewam, czuję, że w pewnym sensie taka jest kolej rzeczy; trzeba ustalać sobie jakieś priorytety - może niekoniecznie być radykalnym w wyborach, ale umieć iść na kompromis.

Jaki z tego wniosek? Tak, u mnie świetnie, ale cokolwiek będę tu wrzucać, na pewno będę wrzucać rzadziej. Nie znaczy to oczywiście, że mój zapał zmalał - wiele rzeczy rodzi się w mojej głowie, przechodzi rozmaite metamorfozy, kosmetyczne poprawki, a może kiedyś wykiełkuje w postaci czegoś, co uda mi się Wam pokazać.

A teraz wreszcie zdjęcia w oszałamiającej liczbie dwa. Przed Wami odmieniona Arya, biała jak śnieg Północy. Ostatni raz robiłam zdjęcia moim Pannom jeszcze w wakacje....



 Pogoda jest taka śliczna, że czuję się, jakby nadal trwały wakacje.

Trzymajcie się!

poniedziałek, 21 lipca 2014

a stern and stubborn rock

Witajcie.

Będę dziś pisać krótko i zwięźle, tak sobie postanowiłam.

Wczoraj minęły dwa lata, odkąd przybyła do mnie Linger - moja pierwsza, wyjątkowa i wspaniała Panna, Podobno Wymarzona. Teraz wiem, że nie mogłam wymarzyć sobie lepszej lalki, uwielbiam ją i nie wyobrażam już sobie, że mogłabym ją sprzedać, a ona miałaby po prostu.. Zniknąć.

Razem z Izą i Zuzą zabrałyśmy ją na kilka urodzinowych zdjęć. Nazwałam te zdjęciami pajęczymi (przynajmniej niektóre), ponieważ strasznie zależało mi na tym, żeby pojawiła się na nich pajęczyna odkryta między kamieniami.





Te zdjęcia były robione z trochę dziwnej perspektywy i w sumie nie jestem pewna, "z której strony" najbardziej mi się podobają.



W sumie to wszystkie są podobne, ale coś w nich nawet mi się podoba, chyba to ta zabawna pajęczyna.

* * *

Te wakacje są dosyć dziwne i muszę przyznać, że mam co do nich mocno mieszane uczucia.

Zostawiam Was z uroczą piosenką.



poniedziałek, 14 lipca 2014

new dresses!

Hello!

Wpadam tu tylko na chwilę, żeby zareklamować Wam nowe sukienki na lato, ochoczo prezentowane przez Linger.





Wszystkie sukienki są przedstawione na obitsu 23.
Więcej szczegółów o nich tutaj

czwartek, 3 lipca 2014

enjoy holidays!

Moje przeczucia się sprawdziły. Mało postów, choć dużo pomysłów. Troszkę smutne, ale czuję, że w ten sposób lepiej mi się funkcjonuje - zamiast niemożliwej do spełnienia ilości wpisów dodaję tylko tyle, ile naprawdę szczerze wychodzi spod mojej ręki, co w-jakiś-tam-sposób sobie cenię. Czerwiec był ciekawym miesiącem, opuściłam też na zawsze mury mojej szkoły i chyba nie jestem już z tego powodu smutna. Raczej nie.

Choć naprawdę mam w głowie masę pomysłów i projektów, gorzej bywa z ich realizacją. Wakacje mnie rozleniwiają, a obiecywałam sobie, że spędzę je aktywnie.. Tymczasem sierpień będzie pełen wyjazdów, dlatego powinnam je realizować już teraz. Hm. Hm.

Niesamowitą inspirację stanowi dla mnie przeglądanie flickrów, dlatego po solidnej dawce obejrzanych zdjęć, postanowiłam w końcu ruszyć tyłek i zabrać Linger na jakieś zdjęcia. W pewien sposób było dla mnie oczywiste, że wezmę ze sobą właśnie ją. Arya czeka na obitsu, wkrótce dostanie więcej ciuszków i myślę, że zacznę też szyć ubranka na obitsu 27 na sprzedaż :)

A teraz wreszcie zdjęcia, mamy na nich zieloną Linger, która ma zieloną sukienkę, zielone trampki i zieloną spinkę. To absolutna odmiana dla wszechobecnej różowości, w którą zazwyczaj jest przywdziewana, dlatego polecam nacieszyć oko. 












Na koniec chamska reklamam - zapraszam do mojego sklepiku, wrzuciłam jakieś nowe sukienki, wkrótce będzie ich więcej - pracuję nad tym! Mam nową maszynę, z którą pracuje się prze-cu-dow-nie.

Trzymajcie się i dobrze pożytkujcie wolny czas.. Ja powoli wracam z Westeros, ze świadomością, że przede mną prawie rok smutnej pustki.

niedziela, 8 czerwca 2014

ready for june rain

Czerwiec to piękny miesiąc, choć na chwilę obecną zdecydowanie zbyt upalny. Lubię słońce, lubię wysokie temperatury, ale jednak nie aż tak wysokie. Ale czerwiec i tak pozostanie moim ulubionym miesiącem, nawet jeśli będzie sprawiał, że każdego dnia będę się czuć jak jajecznica na patelni.

Poza tym - zapewne niektórzy z Was dostrzegli już, że wreszcie mam nowy nagłówek. Ten poprzedni był stary, zmęczony i mocno nieaktualny, jednak robienie nagłówków nie należy do rzeczy, które robię z przyjemnością (bo nie mam do tego dobrego programu, tajemnica życia, hoho!). Ten nagłówek wykonała dla nas cudowna Madzia, która robi to naprawdę wspaniale. Dziękujemy Ci z całego serca! ♥

Nie mam dziś weny do pisania, więc zostawiam Was z kilkoma zdjęciami Aryi, które są nieco podobne do poprzednich, jednak wykorzystałam w nich pewien wspaniały przedmiot - parasol nabyty w chińskim sklepie za całe dwa złote. Nigdy wcześniej nie byłam w chińskim sklepie. Zapach zapadł mi w pamięć.







Arya nieśmiało podwija swą bluzeczkę, by zaprezentować Wam spódnicę.
Całe wdzianko powstało tydzień temu, już pokochałam ją w takich ciuszkach.

 

* * *

Obiecuję, że następną sesję zrobię na zewnątrz, smażąc się uroczo w promieniach słońca.

Mmm, udanego tygodnia!


sobota, 31 maja 2014

pure

Powoli, bardzo powoli zaczynam planować wakacje. Nie robię tego w pośpiechu, bo mam świadomość, że przed nami jeszcze ostatni miesiąc w szkolnych murach - ale myślę o tych rozkosznych dziewięciu tygodniach coraz częściej i coraz częściej czuję, że będą niezwykłe i o wiele lepsze od jakichkolwiek wcześniej. Poza tym.. Jeszcze przed wakacjami, za dwa tygodnie, będę już najszczęśliwszą osobą na świecie, kiedy spełni się moje marzenie i zobaczę Florence na żywo! Ach, nie mogę się doczekać. Jeszcze w to wszystko nie wierzę, ale data 14 czerwca jawi mi się tak cudownie, że ciężko ubrać to w słowa.

Mam dzisiaj dla Was kilka zdjęć Aryi w jej pierwszej sukience. Nie jestem z niej całkowicie zadowolona, właściwie to góra wyszła tak, jak chciałam, dlatego nie będę kłuć Waszych oczu dołem kiecki, który mnie za bardzo nie przypadł do gustu. Arya to zupełnie inna lalka i mam świadomość, że kompletowanie jej garderoby będzie dla mnie swego rodzaju wyzwaniem, bo nie widzę jej w wielu ciuchach, w które z takim upodobaniem ubieram Linger. Nie pasują mi do niej kolorowe, słodziutkie ciuszki we wzorki przedstawiające lizaczki i truskawki - ta Panna ma inny charakter, który być może zostanie nieco bardziej przedstawiony w jakimś osobnym wpisie, ale czy zrealizuję ten pomysł.. No cóż - czas pokaże. (To zabrzmiało tak ponuro.. A nie miało.)

Kończę moje rozważania i zapraszam na zdjęcia, bo zaraz uciekam z domu na słoneczko!








Arya.. Biała jak śnieg Północy.

A tak na marginesie, dopiero teraz widzę, że niestety wyjątkowo dobrze robiło mi się zdjęcia z lewej strony.. Szkoda tylko, że tylko z lewej.

Życzę Wam udanego weekendu i dużo słońca!

poniedziałek, 19 maja 2014

winter is coming..? - "not today"

Gdzieś podskórnie czuję, że w tym roku wpisy na blogu będą ukazywały się rzadziej niż w zeszłym. Nie jest to związane z tym, że mam mniej zapału związanego z lalkami - wręcz przeciwnie, poświęcam im bardzo dużo czasu, jednak doszłam do wniosku, że nie czuję potrzeby dokumentowania wszystkiego, co z nimi robię, co szyję i tak dalej. Nie chcę przychodzić do Was z czymś wymuszonym, nijakim, bezbarwnym. Wolę opublikować coś, z czego nie muszę być nawet stuprocentowo zadowolona, ale co ewidentnie opublikować chcę - a niektórych rzeczy po prostu już na tym blogu nie widzę. Może zmieniłam podejście, ale z pewnością nie zmieniły się moje chęci.

A cóż dzisiaj? Bardzo ładna pogoda za oknem, ale nie o tym. Mam dobry humor. Naprawdę dobry. A to za sprawą Panny, która tak nieśmiało spogląda na Was poniżej.




Panna otrzymała imię Arya i przybyła po mnie po dwóch tygodniach mojego niecierpliwego oczekiwania. Była bardzo spontanicznym zakupem - chociaż o Pullipie marzyłam już od początku roku, nie znaczyło to, że miałam potrzebne środki. Oczywiście nie żałuję, ten model uwielbiam od dawna, jednak nigdy nie sądziłam, że akurat tę Pannę przygarnę do swej gromadki. Jestem teraz na etapie zachwycania się nią i faktem, że wreszcie mam upragnionego Pullipa! Wiecie, moja gromadka jest chyba teraz dopełniona.

Arya otrzymała swoje imię poniekąd dlatego, że w ciągu ostatnich dni odrywam nos od drugiej części Pieśni Lodu i Ognia George'a Martina tylko wtedy, gdy naprawdę muszę coś zrobić (choć jednocześnie kłóci się to z tym, że mam na głowie przeróżne zamówienia, prezentacje, projekty, referaty i sprawdziany - maj w szkole jednak nie objawił się tak wspaniale, jak oczekiwałam, pomimo osławionej trzeciej klasy). Jednocześnie oglądam serial i jestem nim naprawdę absolutnie zafascynowana. Choć moją ulubioną żeńską postacią jest Arya Stark, moja Arya nie będzie jej odzwierciedleniem - byłoby to zwyczajnie niemożliwe. Imię jednak jest naprawdę urocze i już od paru dni wiedziałam, że nie mogę nazwać tej Panny inaczej. Swoją drogą - moją ulubioną postacią jest Jon Snow, jednak jestem rozczarowana tym serialowym - książkowy od razu zdobył moje serce, a on z kolei zaburzył cały mój obraz tego bohatera i mogę się jedynie cieszyć, że nim zaczęłam oglądać, przeczytałam przynajmniej połowę pierwszego tomu i w mojej wyobraźni powstał Jon, który zupełnie nie przypomina serialowego. Cóż.

Ale, ale..! Odbiegłam nieco od tematu - to jednak objaw mojej fascynacji Grą o tron i tego, że dawno nic tu nie pisałam. Czy mam pomysł na moją Aryę? Cóż, powoli coś mi się krystalizuje, minie jednak trochę czasu, nim Panna zostanie całkowicie "wykreowana" - jak wspominałam, zakup był naprawdę spontaniczny!

Zostawiam Was tylko z tymi dwoma zdjęciami, ale obiecuję, że pojawi się ich więcej. Mój ojciec zepsuł zamknięcie od akumulatorów w aparacie i wściekam się teraz przy każdym ujęciu, ale dla Aryi jestem w stanie się poświęcić (zresztą dla wszystkich moich lalek!). Nie mogę się doczekać, aż zabiorę ją na porządną sesję - dziś jest tak ubogo, bo z Panną wróciłam do domu dosyć późno, rozpakowywałyśmy ją natomiast wspólnie z Is. Ach, uwielbiam to uczucie, gdy masz już ochotę rozedrzeć karton/papier i zobaczyć twarz swojej nowej podopiecznej/podopiecznego, ale delektujesz się jeszcze ostatnimi sekundami tłumionej ekscytacji, lekkiego zniecierpliwienia i absolutnej końcówki oczekiwania.

Życzę Wam udanego tygodnia i razem z Aryą czekam na komentarze, co też o niej sądzicie i czy oglądacie/czytacie Grę o tron, a także co u Was słychać! :)


sobota, 19 kwietnia 2014

don't let them wither

Słońce to coś, co zawsze działa na mnie bardzo pozytywnie. Pomimo paru obowiązków, nie byłam w stanie usiedzieć dziś w domu, a korzystając z pięknej pogody, postanowiłam zrobić Linger zdjęcia w nowym płaszczyku. Ostatecznie w całej sesji dość istotną rolę odegrały kwiaty, które niespodziewanie postanowiły wzbogacić moją (zazwyczaj nudną) działkę uroczymi kolorami.

Choć zdjęć zrobiłam dużo, powoli uczę się tego, aby przy każdym z nich zatrzymywać się na dłuższą chwilę i zastanawiać "czy na pewno jestem z niego zadowolona? czy wszystko mi tu pasuje?". Wówczas wiele z nich ląduje w koszu. Nie potrafię zrobić użytku z książki o fotografii, więc staram się po prostu jak najwięcej ćwiczyć. Sprzęt bajeczny też nie jest, ale cóż....




more-than-passion.blogspot.com



(Przy sesji pomagały niezawodne Is i Misia!)

A teraz mała reklama - jeśli komuś wpadł w oko płaszczyk Linger, mam taki jeszcze jeden na sprzedaż. 
Różni się od tym, że jest zapinany na rzep (który jest niewidoczny). Gdyby komuś bardzo zależało, mogłabym wykonać taki sam, ale zapinany na taką a'la haftkę (jak wyżej). Płaszczyk jest uszyty z delikatnej bawełny, ma z tyłu kaptur, który jest ozdobny i niestety nie mieści się na głowę lalki. Chciałabym za niego 14 zł +przesyłka.

 

Jutro Wielkanoc - nie wiem, czy obchodzicie te święta czy nie, jednak chciałabym życzyć Wam przynajmniej dużo odpoczynku i dobrego jedzenia! Ja kończę jutro mój post od słodyczy i nie mogę się już doczekać momentu, kiedy dorwę się do czekolady (tej nie jadłam właściwie od 69 dni!).

Po świętach są egzaminy, mam nadzieję, że będziecie trzymać za mnie kciuki - ja na pewno nie zapomnę o wszystkich trzecioklasistach!

Do zobaczenia! :3