piątek, 8 marca 2013

meet po poznańsku

Wpis o poznańskim - zwanym także króliczym - meecie dodaję jako ostatnia, bo jak zwykle nie miałam wcześniej czasu, byłam zabiegana, zajęta i w ogóle. Teraz też powinnam robić coś zupełnie innego, no ale notka o meecie jest niemalże obowiązkowa - choćby dlatego, że był to mój pierwszy meet!

Nie miałam żadnego problemu w nawiązaniu kontaktu z dziewczynami, uważam, że dogadywałyśmy się świetnie :) Według mnie naprawdę wspaniałe było to, że od razu zaczęłyśmy zachowywać się tak, jakbyśmy znały i spotykały się od wieków, nie było żadnego skrępowania, milczenia, dystansu. Usiadłyśmy sobie w pozornie ustronnym miejscu, ale i tak mnóstwo osób widziało w nas chyba jakieś niezwykłe zjawisko i niecodzienną atrakcję - ludzie rzucali dziwne spojrzenia, szeptali do siebie, ktoś nawet zrobił nam zdjęcie. Przyznam, że zupełnie mnie to nie obchodziło; po raz pierwszy czułam się zupełnie swobodnie z lalkami wśród ludzi. Zazwyczaj, kiedy już wyjdę w plener (co zdarza się raz na ruski rok), nerwowo oglądam się dookoła, czy czasem nikt nie czyha na mnie zza krzaków. Teraz wszystkich ludzi miałam w nosie.

Snowflake i Magu są naprawdę pozytywnymi dziewczynami, z którymi naprawdę świetnie się rozmawia :D Magu przywiozła ze sobą urocze ciuszki, których jej zazdroszczę - były naprawdę niesamowite i nie tylko ja, ale również Linger, patrzyłyśmy na nie z utęsknieniem i apetytem w oczach :D Kremufka to osoba, która swym zachowaniem momentalnie potrafi poprawić człowiekowi humor. Tak jak niektórzy już wspomnieli - ja również z nimi się zgodzę, że jest niezwykle energiczna. O Ariani nie słyszałam wiele przed meetem, ale cieszę się, że dzięki naszemu spotkaniu mogłam ją poznać i na dobre zacząć odwiedzać jej bloga ;) Generalnie w tym składzie było genialnie i liczę, że uda nam się spotkać jeszcze raz. Atmosfera była niepowtarzalna, po prostu!

Jeśli chodzi o zdjęcia - zrobiłam ich trochę, udało mi się obfocić piękne Panny i jestem z tego faktu zadowolona :)




Zocha - ta Kruszynka absolutnie mnie zauroczyła, naprawdę. Była niesamowicie naturalna, żywa, ludzka i ujmująca. 

 

Maja - miała hipnotyzujące, oryginalne oczka, które przyciągały uwagę. I była naprawdę świetnie ubrana!



Tą spódniczką długo się zachwycałam, była niesamowita! 



Mona miała cudowne włosy. Mogłabym je głaskać godzinami....

 


Kimichie to pierwsza pullip, którą miałam w rękach. Podoba mi się jej makijaż, jej włosy, jej niepowtarzalność. Okropnie zazdroszczę Kremufce :D No i teraz mam wieeeelką ochotę na pullipa....







 

To lalki Ariani. Natalie na początku trochę wzbraniała się przed moim aparatem, ale potem było już dobrze ;) Z kolei druga Panna miała cudowne oczy; w ogóle zauważyłam, że wszystkie byulki miały naprawdę elektryzujące spojrzenia!

Zdjęcie wspólne mi nie wyszło, wiem. Ale jest :D



No i hit meetu, czyli urocze króliki, czyhające na nas na każdym kroku. Browar został przez nie opanowany. Były naprawdę urocze i dzięki nim poczułam podmuch wiosny!




Oprócz tego w ową sobotę w końcu kupiłam coś, na co czaiłam się od dawna. Za długo, o wiele za długo. Teraz czaję się już na kolejne tomy i wiem, że nie odpuszczę!


 Do następnego razu ^^


5 komentarzy:

  1. Ale Ci zazdroszczę tego meetu! :3 Coraz bardziej zaczynają mi się podobać Byul... ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę meetu :D
    Gdy następnym razem będziecie go organizować przyjadę .Chyba lepsze są takie meety w małym składzie niż te ,w którym jest Bóg wie ile osób :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę meetu! :D
    Musiało być naprawdę bardzo fajnie, a Byule coraz bardziej zaczynają wstrząsać moim sercem. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. ładne zdjęcia ;3
    Maja ma genialne te oczy ;)

    OdpowiedzUsuń