sobota, 17 listopada 2012

all girls love jeans

Witajcie! Jak mija weekend? Mnie dzisiejszy dzień uciekł, a przy tym jestem zawalona po uszy, i to od kilku tygodni. Ciężko znaleźć czas na cokolwiek. Właściwie - już od dłuższego czasu jedynie piątkowe popołudnia to dla mnie chwile wytchnienia.
Na szczęście we wtorek mam konkurs z angielskiego, na który tyle czekam i tyle się przygotowuję! Co prawda ja i phrasal verbsy wciąż nie jesteśmy w zbyt bliskich stosunkach, ale i tak chcę mieć to już za sobą. Do świąt tylko 5 tygodni! (mam wrażenie, że przed chwilą mówiłam, iż jest ich 7) Muszę myśleć powoli o prezentach... Ale w mojej obecnej sytuacji wykonywanie ich byłoby jak urlop w luksusowym kurorcie ;)
Muszę przyznać, że ostatnio mam naprawdę mnóstwo pomysłów, a najbardziej boli mnie fakt, że nie mam kiedy się za to wszystko zabrać...
Zdałam sobie jednak sprawę, że nie pokazałam Wam wszystkich ciuszków uszytych jesienią dla mojej Panny. Czy wspominałam o jeansach? To moja przyjaciółka rzuciła mi wyzwanie uszycia ich. I... Jeszcze tego samego wieczoru, gdzieś do północy, zajęłam się wykrojem i materiałem, w rezultacie czego następnego dnia musiałam jedynie zszyć wszystko razem. Przypomniało mi to pewną szaloną wakacyjną noc, kiedy zabrałam się za szycie spódnicy o północy, by skończyć o czwartej nad ranem... Było świetnie wtedy :D W każdym razie, jestem dumna z faktu, że jeansy mają działające kieszenie. Poza tym - nie wyszły dokładnie tak jak chciałam, ale pierwsze koty za płoty! (Zawsze bałam się szyć spodni, które nie będą czymś a'la aladynki - a tutaj taki zapał od razu....)



Wszystkiego obfocić nie obfociłam, bo mi zabrakło baterii. Tutaj macie zeszyt, którego okładkę wykonałam dziś w wolnej chwili. Mam chętkę na więcej takich, to była tylko taka próba... Takie coś na szybciutko. Ale takie Coś już może być prezentem dla jakiegoś Ktosia na Gwiazdkę :)



Koszulę uszyłam tego samego dnia co spodnie. To był weekend prawdziwej weny, jeszcze wtedy, kiedy nie mogłam publikować notek. Też nie jest idealna, ale podoba mi się ta kieszonka, przeszycia... Chcę dodawać ciuszkom Linger coraz więcej drobnych elementów, detali. Będę pracować nad nowymi projektami jak tylko znajdę czas :3
 



Przepraszam, że jakość do bani, ale słońca nie ma.

Miłej niedzieli <3

3 komentarze:

  1. Jejusiu, koszula jest prześliczna. :D Bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. koszula wyszła świetnie! :)
    pamiętam jaką ja radochę miałam jak pierwszy raz zrobiłam działające kieszonki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahah, ja też sie okropnie cieszyłam z działających kieszonek :d Koszula cudowna! :D

    OdpowiedzUsuń